Zmaterializowałam
się w środku nocy
na
końcu zapomnianej przez wszystkich uliczki, co ogółem było mi jak
najbardziej na rękę. I tak już miałam nie najlepszy humor, bo
zwyczajnie nie chciałam tej roboty. Przecież przysługiwało mi
prawo do odpoczynku i rozrywki, tak jak każdemu szanującemu się
demonowi, ale nie... Dla nich liczyły się tylko statystyki
zdobytych dusz.
Wzdychając ciężko, odgarnęłam włosy z twarzy, po czym
otrzepałam sukienkę z pyłu. Jeszcze tyle dobrego, że nie
śmierdziałam siarką. Jednak modernizacja piekła wyszła nam na
dobre.
Pstryknęłam
palcami, a obok moich nóg pojawiła się walizka. Chwyciłam za
rączkę i ruszyłam w kierunku miejsca, jak mi się wydawało, w
którym obecnie przebywał mój cel.
Szłam
powoli, unikając głównych ulic, i nasłuchiwałam. Z oddali
dobiegały mnie dźwięki muzyki, krzyków, śmiechów, a gdzieś
pomiędzy tym wszystkim, gdy skupiłam się dostatecznie, mogłam
usłyszeć szum morza. Uśmiech sam pojawił się na moich ustach, bo
w tym bezkresie wody było coś, co zawsze mnie pociągało.
Nawet
nie zorientowałam się kiedy, a dotarłam na plażę. Rozejrzałam
się dookoła i w końcu dojrzałam duszyczkę, którą miałam
zwieść na manowce. Skrzywiłam się lekko, bo dusza znajdowała się
w ciele kobiety, a z nimi zawsze szło mi znacznie gorzej. Faceta
wystarczyło oczarować i podszeptywać na ucho, a resztę robił
sam, nie musiałam się nawet wysilać. A przecież ona nie poleci na
moje cycki...
Przedstawienie
czas zacząć...
Wzięłam
głęboki wdech, po czym weszłam w głąb plaży i usiadłam na
piasku. Przez kilka chwil przyglądałam się rudowłosej uważnie,
obmyślając mój plan.
Poruszyłam
delikatnie palcami, a gwałtowny podmuch wiatru poderwał chustę i
poniósł w moim kierunku. Wstałam, łapiąc ją w locie, a
dziewczyna już biegła w moją stronę.
–
Dzięki. – Uśmiechnęła się
szeroko, ale już po chwili ten uśmiech nieco przygasł. Spojrzała
na walizkę i znów na mnie. – Wszystko w porządku?
–
Tak – odparłam drżącym głosem.
Otarłam niewidzialną łzę spod oka. – Wszystko gra.
–
Przepraszam, ale nie wyglądasz,
jakby było dobrze. Może jakoś pomogę, co? – W jej oczach nie
widziałam nic, co mogłabym wykorzystać. Przepełniała ją dobroć
i to taka aż do porzygania, co znaczyło tyle, że moje zadanie
zyskało kolejny poziom trudności.
–
Po
prostu... – Załkałam cicho, ukrywając na moment twarz w
dłoniach. – Miałam być tutaj z chłopakiem. Planowaliśmy te
wakacje od roku. Całe dwa miesiące na plaży bez żadnych
obowiązków. A on... Dostałam od niego SMS-a, że zrywa ze mną.
Rozumiesz? Tak po prostu. Ale skoro byłam już w pociągu, to
stwierdziłam, że przyjadę. Na miejscu okazało się, że nie
zarezerwował w ogóle domku, a pieniądze zabrał, nawet nie mam
gdzie przenocować. W dodatku telefon mi padł i nie mam jak
skontaktować się z rodzicami. – Potrząsnęłam głową i znów
zaczęłam płakać. – To jakiś koszmar.
–
Hej... – Rudowłosa bez chwili
wahania mocno mnie przytuliła. – Będzie dobrze. Koleś jest
dupkiem i nie ma co przez niego płakać. – Odsunęła się ode
mnie, a na jej ustach zagościł łagodny, współczujący uśmiech.
– U nas jest miejsce, więc jeśli chcesz, możesz się przespać.
–
Dziękuję. – Skinęłam głową,
jednocześnie odwzajemniając uśmiech.
Jestem
zajebistą aktorką!
Ruszyłam
za rudowłosą, ciągnąc za sobą walizkę po tym cholernym piasku.
W końcu stanęłam przed jej znajomymi, którzy przyglądali mi się
z zaciekawieniem, a niektórzy nawet z fascynacją.
–
To jest... – Dziewczyna spojrzała
na mnie pytająco.
–
Neziana.
–
Neziana zostanie u nas na noc. Jakiś
sprzeciw? – Nie czekała na odpowiedź, tylko kontynuowała. –
Nie? Świetnie. To jest Nika, Max, Miłosz i Gracjan, na którego
wołamy Janek. Jest jeszcze Alek i Danayel, ale gdzieś poszli i
jeszcze nie wrócili, a ja mam na imię Sara.
Gdybym
wierzyła w te wszystkie plotki, które krążyły po piekle o
niebiańskich wybrańcach, to stwierdziłabym, że ona była
dokładnie kimś takim, ale przecież nigdy nie brałam tego
ględzenia za prawdę. Każdą duszę dało się przeciągnąć na
naszą stronę, wystarczyło się postarać. Wiedziałam, że z Sarą
nie pójdzie mi łatwo, ale nie sądziłam, że okaże się aż takim
wyzwaniem. W piekle musieli poszaleć, wysyłając właśnie mnie do
tego zadania. A przekonałam się o tym dokładnie w momencie, gdy
zjawił się nijaki Alek wraz z Danayelem.
Mogłam
się tylko zastanawiać, dlaczego już w chwili wypowiedzenia przez
Sarę jego imienia nie zapaliła mi się w głowie wielka, żarząca
się czerwienią żarówka.
Przed
oczami przemknęło mi całe moje życie. Może nie zaliczało się
do tych kolorowych, ale zdecydowanie należało do mnie i nie
chciałam go stracić. Przełknęłam z trudem ślinę i odruchowo
rozejrzałam się za drogą ucieczki, ale zesztywniałam, gdy
poczułam jego wzrok na swojej skórze. Zacisnęłam powieki i po
chwili, opanowując strach, spojrzałam mu w oczy.
Kurwa,
anioł...
Powoli
wycofywałam się w głąb plaży z nadzieją, że gdy już znajdę
się poza blaskiem ogniska, po prostu się zdematerializuję, ale
zatrzymałam się, słysząc swoje imię.
–
Neziana została bez noclegu, więc
zaproponowałam, żeby została u nas. – Sara uśmiechnęła się
promiennie, po czym uwiesiła się na szyi Alka, ale spojrzenie
utkwiła we mnie. – W sumie to dom jest na tyle duży, że jeśli
chcesz, to możesz zostać z nami. Mamy wesołą ekipę, na pewno
zapomnisz o wszystkich przykrościach.
–
Przecież w ogóle mnie nie znacie.
– Potrząsnęłam przecząco głową i tylko sam Lucyfer wiedział,
jak bardzo nie chciałam z nimi być.
–
To się poznamy. – Miłosz
wyciągnął się na piasku i popatrzył na pozostałych wyczekująco.
–
Racja. – Nika skinęła głową. –
Jeśli w łazience nie zostawiasz po sobie syfu, to dla mnie spoko.
–
Im nas więcej, tym weselej. – Max
rzucił Jankowi puszkę, a ten mu przytaknął.
Wyglądało
na to, że wszyscy bardzo szybko zaakceptowali moją obecność, co w
innych warunkach uznałabym za coś naprawdę dobrego, ale
najwidoczniej Sara była szczególną duszą i niebo też
wydelegowało do niej swojego posłańca, co zdecydowanie mi nie
pasowało. Zresztą nie potrafiłam pojąć, dlaczego piekło
przydzieliło mnie, a nie kogoś bardziej doświadczonego. Przecież
anioł, który stał cały czas nieruchomo i nie spuszczał ze mnie
czujnego spojrzenia, miał znacznie więcej lat ode mnie.
Może
właśnie powinnam się modlić?
–
To chyba wszystko jasne. – Sara
ponownie obdarzyła mnie szerokim uśmiechem, a już po chwili
usiadła na piasku, ciągnąc Alka za sobą.
Poszłam
w ich ślady, ale nawet na chwilę się nie rozluźniłam. Cały czas
moje mięśnie napinały się boleśnie, gotowe do obrony albo
ewentualnego ataku. Sama już nie wiedziałam, co powinnam zrobić,
gdyby on jednak zechciał się na mnie rzucić. Na wygraną w walce
nie miałam z nim najmniejszych szans, a nawet ucieczka wydawała się
kiepską perspektywą, bo na pewno nie byłam szybsza od niego.
Pozostawałam więc maksymalnie skupiona i czujna. Wsłuchiwałam się
w rozmowy, ale kątem oka zerkałam w stronę anioła, a on nie
spuszczał ze mnie wzroku.
–
Neziana jest już pewnie zmęczona,
a znając was, będziecie siedzieć tu do rana. – Wzdrygnęłam
się, gdy usłyszałam swoje imię wypowiedziane przez Danayela, choć
jego głos nie zdradzał, jakie kierowały nim intencje. –
Zaprowadzę ją i pokażę dom.
–
Dobry pomysł, że sama na to nie
wpadłam. – Sara zwróciła na mnie swoje spojrzenie. –
Przepraszam. Jak jesteśmy wszyscy razem, to zazwyczaj gubię
poczucie czasu i zapominam o bożym świecie.
–
W porządku, przecież jestem u was
gościem. Mogę poczekać, aż wszyscy będziecie wracać.
Załap
aluzję! Proszę, proszę, proszę!
–
Nie wygłupiaj się. Dan cię
zaprowadzi, pokaże pokój. – Odwróciła głowę w stronę anioła
i z uśmiechem na ustach zagroziła palcem. – Tylko mi się nią
opiekuj.
–
Tak jest! – Wstał z piasku i
zasalutował, po czym oboje zaczęli się śmiać, a już po chwili
dołączyli do nich pozostali; tylko w moich oczach malowało się
przerażenie.
Z
ociąganiem podniosłam się do pionu, ale nie zrobiłam nawet pół
kroku, lecz gdy tylko chwycił moją walizkę i posłał mi dość
wymowne spojrzenie, ruszyłam za nim.
O
dziwo nic nie mówił, tylko szedł przed siebie, a ja co chwilę
musiałam podbiegać, żeby za nim nadążyć. Czym bardziej
oddalaliśmy się od ogniska, tym mocniej odczuwałam potrzebę
rozpłynięcia się w powietrzu. W sumie nie wiedziałam, dlaczego
tego nie zrobiłam, skoro i tak żadna żywa dusza nie znajdowała
się w pobliżu, a on szedł cały czas przede mną – może nawet
nie zauważyłby mojego zniknięcia.
Dom
okazał się willą i to taką dość sporych rozmiarów. Omiotłam
spojrzeniem budynek i zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem
pozwolili sobie na wynajęcie go i to na dwa miesiące. Wszyscy
wyglądali na trochę ponad dwadzieścia lat, więc aż takich
pieniędzy raczej nie zarabiali, poza tym tak długich urlopów też
się nie dostaje, nawet w piekle. Jedyne, co nasuwało mi się na
myśl, to bogaci rodzice.
Wzruszyłam
sama do siebie ramionami i weszłam za aniołem po schodach, które
zaczynały się już na plaży, a prowadziły na taras. Danayel
przeszedł przez niego i zniknął wewnątrz willi. Przygryzłam
wewnętrzną stronę wargi niemal do krwi. Miałam jeszcze czas.
Mogłam uciec...
Moje
serce nagle przyspieszyło i biło znacznie szybciej, niż w ogóle
przypuszczałam, że potrafiło, a to tylko za sprawą światła,
które rozbłysło w środku domu. Tak, Danayel włączył lampę, a
ja omal nie dostałam zawału.
Idiotka...
Wzięłam
głęboki wdech i przemierzyłam taras, po czym weszłam do, jak się
okazało, przestronnego salonu połączonego z dużą kuchnią.
Wzdrygnęłam się, gdy drzwi balkonowe zasunęły się, a za mną
stanął anioł. Machinalnie odwróciłam się, robiąc jednocześnie
kilka kroków w tył. Wyprostował się, ręce założył na piersi i
po prostu się gapił.
–
Wiesz, że mógłbym cię unicestwić
pojedynczym skinieniem? – zapytał pozbawionym jakichkolwiek emocji
głosem, a mi na moment zabrakło tchu.
Zdecydowanie
wiedziałam o tym, ale gorączkowo szukałam wyjścia z tej sytuacji,
a zawsze kiedy znajdowałam się w położeniu absolutnie
beznadziejnym, w mojej głowie pojawiała się błyskotliwa myśl,
jak uratować mój tyłek. I tym razem sama siebie nie zawiodłam.
Rozwiązanie było bardzo proste i cały czas miałam je na
wyciągnięcie ręki, bo przecież tak samo ja, jak i on nie mieliśmy
prawa wymuszać czegokolwiek na ludziach. Mogliśmy szeptać, kusić,
proponować, ale i tak w ostatniej sekundzie oni decydowali sami,
taki przywilej wolnej woli. Sara sama zaproponowała mi, żebym
została, a to znaczyło tyle, że obdarzyła mnie zaufaniem.
Na
moich ustach pojawił się uśmiech satysfakcji, może trochę blady,
ale jednak poczułam się o niebo lepiej, jeśli w ogóle w przypadku
demona wypadało tak powiedzieć.
–
Mógłbyś – przyznałam mu
uprzejmie rację, a w moich oczach pojawił się złośliwy błysk. –
Ale to ciebie uznaliby za tego złego, prawda? Ludzie osądzają
bardzo prostolinijnie, a ja, no cóż, zdecydowanie bardziej
przypominam anioła niż ty.
Danayel
zacisnął zęby, a mięśnie napiął tak mocno, że zaczęłam się
martwić, iż ta jego koszulka tego nie wytrzyma.
Zyskałam
przewagę, chociaż wcale jej nie straciłam, tylko nie byłam jej
świadoma, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Widziałam to
w jego oczach, zresztą tak samo jak to, że pragnął mojej śmierci.
Ale piekło mi sprzyjało i wyglądałam do omdlenia niewinnie. Nikt
by nawet nie podejrzewał, że drobna blondynka o ładnej buzi może
posiadać piekielną duszę. A gdy patrzyło się na niego, widziało
się górę wytatuowanych mięśni o złowrogim spojrzeniu.
–
Jesteście plugastwem, które już
dawno powinno zostać zmiecione z powierzchni ziemi – syknął,
pochylając się niebezpiecznie blisko.
–
Stopuj, koleś! – Dźgnęłam go
palcem w klatkę piersiową, czym musiałam go zaskoczyć, bo
bezwiednie zrobił krok w tył. – Mam prawo żyć, tak samo jak ty
czy oni. To tylko praca. Myślisz, że chcę tu być? Ściągnęli
mnie z urlopu! Wolałabym opalać się na Karaibach, tańczyć do
upadłego na Ibizie i upijać się do odcięcia w irlandzkim pubie,
niż spędzać czas z nimi i tobą.
Zamrugał
nieco zszokowany, ale nic nie powiedział, choć może nie dlatego,
że zabrakło mu słów, a raczej z powodu dobiegających nas
śmiechów z zewnątrz.
–
Stwierdziliśmy, że przenosimy
imprezkę tutaj – zaszczebiotała podchmielona Nika i opadła na
kanapę. Popatrzyła na nas, marszcząc przy tym brwi. – A co wy
tak stoicie?
–
Rozmawiamy...
–
Aha... Spoko... – Wzruszyła
ramionami i straciła nami zainteresowanie, przenosząc je na Maxa.
W
dosłownie kilka sekund w domu zapanował absolutny rozgardiasz, a mi
nawet na moment udało się zapomnieć o obecności anioła. Ale
musiałam przyznać się sama przed sobą, że nieco spanikowałam,
bo gdy on grał z Alkiem w bilard, a ja mu się bezczelnie
przyglądałam, przestał sprawiać wrażenie śmiertelnie
niebezpiecznego.
W
przeciągu tygodnia dowiedziałam się o Sarze całkiem sporo.
Dziewczyna mimo poważnego wypadku, z którego nawet ja nie
wiedziałam, jak wyszła, ale domyślałam się, kto za tym stał,
nawet na chwilę nie straciła nadziei i wiary. Rozwód rodziców
przyjęła ze spokojem, twierdząc, że skoro szczęśliwsi byli
osobno, to jej nic do tego. I wtedy też została zaspokojona moja
ciekawość odnośnie willi, bo należała ona do ojca Sary, a w
nagrodę za skończone studia z bardzo dobrymi wynikami dom był do
dyspozycji dziewczyny przez całe lato.
Zrozumiałam
też, dlaczego tak po prostu mi pomogła. Bujda o zerwaniu podziałała
na nią aż za bardzo, bo zanim poznała Alka, chłopak zerwał z nią
w podobny sposób, a ona przeszła załamanie nerwowe.
I
gdy leżałam obok niej na plaży, przeglądając mało interesujące
pisemko, stwierdziłam, że Sara to naprawdę wyjątkowa dusza. Wciąż
promieniała entuzjazmem i czystą radością z życia; nie
potępiała, nie krytykowała, kochała przyjaciół, a może i nawet
obcych, a przede wszystkim akceptowała siebie w pełni, gdzie
naprawdę rzadko się z tym spotykałam.
Chwilami
niemal żałowałam, że muszę zdobyć właśnie ją, co po dłuższym
zastanowieniu zdecydowanie do mnie nie pasowało i powinno mnie
zaniepokoić, ale bawiłam się tak dobrze, że nie zwracałam na to
najmniejszej uwagi. Powtarzałam sobie, że przecież miałam jeszcze
czas. Termin odstawienia duszy mijał z ostatnim dniem sierpnia, a on
się jeszcze nawet nie zaczął, więc imprezowałam z Sarą i jej
przyjaciółmi, nie pomijając w tym Danayela. Chyba nawet w pewnym
momencie przestał traktować mnie jak zło wcielone, bo już nie
spoglądał w moim kierunku z chęcią mordu w oczach, a i czasami
pozwalał zostawać mi z Sarą samej.
Gdzieś
powoli zacierała się między nami ta wyraźna granica, która
dzieliła nas na dobro i zło. Z dnia na dzień stawała się
bardziej elastyczna, mniej znacząca i chyba żadne z nas tego nie
zauważało, a może po prostu nie chciało widzieć. Dobrze się
bawiliśmy, nie wchodziliśmy sobie w drogę i żadna katastrofa się
nie wydarzyła. Przynajmniej do tego jednego dnia, gdy obudziłam się
późnym popołudniem z ostrym bólem głowy.
Z
trudem podniosłam się do pozycji siedzącej. Zsunęłam nogi na
podłogę i syknęłam, bo promienie słońca wpadające przez
szczeliny w żaluzjach niemal raniły moje oczy. Pochyliłam się,
chowając głowę między kolana, i nie dowierzałam własnej
głupocie. Mogłam się domyślić, że tak się skończy wypicie
tylu butelek whisky, zwłaszcza że wciąż przebywałam między
ludźmi. Ile już razy popełniłam ten sam błąd? Nigdy bym się
nie doliczyła.
Wyprostowałam
się ostrożnie i już chciałam użyć swojej mocy, żeby oczyścić
ciało i się ubrać, ale w ostateczności zrezygnowałam. Branie
prysznica w ludzki sposób pomagało w doprowadzeniu się do jako
takiego użytku, przynajmniej z tego, co pamiętałam, więc z tą
myślą zmusiłam się do ruchu.
Dotarcie
do łazienki okazało się trudniejsze, niż przypuszczałam, ale gdy
w końcu strugi chłodnej wody spływały po moim ciele, poczułam
zadowolenie. Ból złagodniał, światłowstręt minął i nawet
zaczęłam wyglądać znośnie.
W
jeszcze wilgotnych włosach zeszłam na dół i rozejrzałam się po
salonie. W domu panowała cisza zmącona tylko miarowym oddechem
dobiegającym z kanapy. Podeszłam tam na palcach i oparłam się o
zagłówek. Uśmiechnęłam się mimowolnie, bo wyglądało na to, że
nie tylko ja byłam w tak kiepskim stanie.
–
Gdzie są wszyscy? – zapytałam
cicho, przyglądając się wyciągniętemu na kanapie aniołowi.
Danayel
poruszył się delikatnie, odsunął rękę, którą przysłaniał
oczy i popatrzył na mnie spod uchylonych powiek.
–
Poszli do baru na plaży, a później
jest jakaś impreza. – Usiadł powoli, a ja w tym czasie poszłam
do lodówki po wodę.
–
Mają zdrowie, co? – Zaśmiałam
się, po czym opadłam na kanapę obok niego. – Kac to najgorsze,
co może być.
–
Kac? – Spojrzał na mnie
zaskoczony. – Jakim cudem? Przecież my...
–
Jeśli przebywasz z ludźmi dłuższy
czas, pojawiają się skutki uboczne. – Podałam mu butelkę, a z
drugiej sama się napiłam.
–
Jakoś ci nie wierzę. – Pokręcił
głową i skrzywił się lekko. Rzucił zgnieciony plastik w kierunku
kosza, ale nie trafił, więc wstał.
–
Nie proszę cię o to – odparłam,
przewracając oczami. Oparł łokcie o blat w kuchni, w dłoniach
ukrył twarz, a z jego ust wydobył się jęk. – Ale zastanów się.
Masz ludzkie odruchy, nawet nie pomyślałeś, żeby za pomocą mocy
pozbyć się butelki. – Westchnęłam ciężko i położyłam się
na kanapie. – Idź pod prysznic, poczujesz się lepiej.
–
Jestem czysty – odparł, nawet nie
podnosząc na mnie wzroku.
–
Ale zrobiłeś to po naszemu, ich
sposób pomaga na kaca. – Spojrzał na mnie podejrzliwe, ale po
chwili wahania ruszył w stronę schodów.
Po
pół godzinie wrócił w znacznie lepszej formie. Może nadal był
nieco zmęczony, ale przynajmniej nie wyglądał, jakby przejechał
go pociąg. Stanął nade mną, a gdy nie zwracałam na niego uwagi,
szturchnął mnie kolanem.
–
Przesuń się.
–
Wystarczy poprosić. – Zmrużyłam
gniewnie oczy, ale zabrałam nogi, robiąc mu miejsce.
–
Jakaś ty delikatna – parsknął,
siadając obok.
–
A ty wyjątkowo niemiły –
odgryzłam się. – Ludzie nazywają to dyskryminacją.
–
Nie jesteśmy ludźmi.
–
Akurat w tym momencie niewiele nas
od nich różni. – Uśmiechnęłam się do niego cynicznie, a w
jego oczach dostrzegłam brak zrozumienia. Zamrugałam lekko
zszokowana, bo dotarło do mnie, że on naprawdę nie wiedział, o
czym mówiłam. – Nigdy nie byłeś tak długo na ziemi, co? –
Westchnęłam głośno, gdy nie odpowiedział. – Czym dłużej
przebywasz z ludźmi, tym silniej wszystko odczuwasz, stajesz się
podobny do nich.
–
Przecież to niemożliwe. –
Spojrzał na mnie niepewnie.
–
Możliwe. I właśnie tego
doświadczasz. Przecież jeszcze niedawno chciałeś mnie zabić i to
tylko dlatego, że jestem demonem i musisz mnie nienawidzić. –
Przygryzłam wewnętrzną część policzka, bo nie wiedziałam, czy
powinnam powiedzieć to, co cisnęło mi się na język, ale w końcu
byłam demonem, więc podjęłam to ryzyko. – Ale nie czujesz tej
nienawiści i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Pokusiłabym
się nawet o stwierdzenie, że mnie lubisz i to bardzo.
Nie
odpowiedział. Wpatrywał się we mnie bez mrugnięcia, analizując
nie tylko moje słowa, ale każdy pierwiastek mnie. I z każdą
kolejną sekundą ciszy czułam się coraz mniej pewnie. Chyba już
wolałam, żeby wygłosił tyradę na temat tego, że diabelskiego
pomiotu nie da się obdarzyć jakąkolwiek sympatią, niż żeby jego
wzrok przeszywał mnie na wskroś.
Poruszyłam
się niespokojnie i bezwiednie oblizałam usta. Nie miałam pojęcia,
co mnie podkusiło, ale przysunęłam się bliżej Danayela, chcąc
go pocałować.
W
porządku, wiedziałam, co mną kierowało – cholernie mnie
pociągał. Niejednej nocy marzyłam, żeby mieć go w łóżku. Poza
tym skłamałabym, gdybym powiedziała, że go nie lubiłam, bo
ciągnęło mnie do niego, jak nigdy do nikogo innego. Cóż,
przeciwieństwa się przyciągały, przynajmniej tak mawiali ludzie.
Anioł
gwałtownie poderwał się z kanapy, a w jego oczach dostrzegłam
coś, co widywałam w niejednym męskim spojrzeniu. On chciał tego
samego co ja, ale nadal walczył ze sobą.
–
Nie ostrzegli cię, prawda? –
Uniosłam wysoko brwi, ale nadal milczał. Może igrałam z czymś
znacznie niebezpieczniejszym niż ognie piekielne, ale cholernie mi
się to podobało, a to, że on nie uciekał, tylko popychało mnie
dalej. Podeszłam do niego i dłonią przesunęłam po jego torsie.
Napiął mięśnie, ale nie odsunął się. – Nie powiedzieli, że
będziesz pożądał, że będziesz chciał sprawdzić, jak to
jest...
–
Przestań! – przerwał mi ostro i
chwycił za mój nadgarstek.
–
Daj spokój. – Uśmiechnęłam się
do niego może nieco złośliwie. – Ludzie wciąż to czują, to
nic złego.
–
Chyba dla takich jak ty –
prychnął.
–
Oczywiście. – Wyszarpnęłam rękę
z jego uścisku. Nie lubiłam, jak wypominał mi moje pochodzenie i
to z pogardą w oczach. Byłam, kim byłam i nie mogłam tego
zmienić. Zaplotłam ręce na piersi i oparłam się plecami o
komodę. – Bo tacy jak ja to zło tego świata. Ale wiesz co? To
gówno prawda. Obowiązują nas te same zasady odnośnie ludzi. Oni
sami wybierają swoją ścieżkę. Wolna wola, pamiętasz? My też ją
posiadamy, tak samo jak wy, tylko różnica jest taka, że nie boimy
się brać tego, czego pragniemy. Kiedy zrobiłeś coś, bo po prostu
chciałeś? – Pokręciłam z rozbawieniem głową. – Właśnie,
nigdy. Wszyscy jesteście cholernymi tchórzami.
Gdy
ostatnie słowo padło z moich ust, byłam przekonana, że popełniłam
błąd. Jego spojrzenie zmieniło się w ułamku sekundy, a powietrze
zgęstniało. Opuściłam ręce wzdłuż ciała i przełknęłam
głośno ślinę, zastanawiając się jednocześnie, czy zdążę się
zdematerializować, nim mnie dopadnie.
Jeśli
przeżyjesz, nigdy nie nazywaj anioła tchórzem!
Ledwie
mrugnęłam, a on przyciskał mnie swoim ciałem do komody. Spojrzał
mi prosto w oczy, po czym wpił się w moje usta. Nogi dosłownie się
pode mną ugięły i gdyby nie jego dłonie na moich biodrach –
upadłabym. Nawet nie zarejestrowałam momentu, gdy kurczowo złapałam
się jego koszulki, odwzajemniając pocałunek.
W
głowie miałam totalną pustkę. Liczył się tylko ten moment i ten
cholerny anioł, który sprawił, że wszystko przestało mieć
znaczenie. Dałam się pochłonąć namiętności, która
niespodziewanie wybuchła między nami i z pełną świadomością
ignorowałam cichy głosik w głowie, który usilnie próbował mnie
powstrzymać.
–
O kurwa... – sapnęłam, gdy
przeniósł nas do swojej sypialni. Oderwał się ode mnie i omiótł
moją twarz zamglonym spojrzeniem.
–
Nie wyrażaj się... – wychrypiał,
po czym znów zaczął mnie całować.
Nie
zastanawiałam się nad konsekwencjami. W sumie nigdy nie słyszałam,
żeby ktoś przespał się z aniołem. W piekle wciąż tylko
powtarzali, aby trzymać się od nich z daleka. Ale skoro ja nadal
żyłam, a Danayel mnie rozbierał, nie odrywając ust od mojej
skóry, to chyba już żaden grom boży nie miał we mnie trafić za
uwiedzenie anioła. Chociaż... to może on uwiódł mnie...
Uchyliłam
powieki i przez chwilę nasłuchiwałam. Przekręciłam głowę w
drugą stronę, a na moich ustach pojawił się uśmiech. Danayel
nadal leżał obok. Oddychał miarowo, przez co jego klatka piersiowa
unosiła się i opadała w równym rytmie. Przez dłuższą chwilę
po prostu leżałam i obserwowałam wzory na jego ciele, których
miał naprawdę dużo, a powszechnie wiadomym było, że czym więcej
znaków, tym silniejszy anioł.
Jedną
myślą „wzięłam prysznic”, choć niechętnie pozbywałam się
jego zapachu z własnego ciała. Moja skóra nadal mrowiła tam,
gdzie mnie dotykał i całował, a wspomnienie minionej nocy
sprawiało, że czułam się cudownie.
Przygryzłam
dolną wargę, po czym podniosłam się lekko, żeby przylgnąć do
jego boku. Całowałam delikatnie jego szyję, szczękę, kąciki
ust, a on zaczął się budzić. Wciągnął powietrze głęboko w
płuca i uchylił powieki.
–
Dzień dobry – wyszeptałam.
Danayel
popatrzył na mnie półprzytomnie, a po chwili omiótł spojrzeniem
całe pomieszczenie. Moje serce podjęło szybsze tempo. Nie wiedzieć
dlaczego, zaniepokoiłam się jego reakcją, a może właśnie jej
brakiem. Anioł nie wyglądał na zadowolonego z mojej obecności, co
mnie jednak trochę zabolało.
Przetarł
dłonią twarz, a ja zaczęłam się unosić na rękach, chcąc jak
najszybciej opuścić ten pokój, dom, kraj, a najlepiej planetę.
–
Dzień dobry – odpowiedział nieco
zachrypniętym głosem, a drugą dłoń położył na dole moich
pleców, nie pozwalając na to, abym się odsunęła. – Przez
chwilę myślałem, że to sen.
–
Zdecydowanie to prawda. –
Pochyliłam się, żeby go pocałować, a gdy wyczułam miętę,
uśmiechnęłam się szeroko.
Nie
ma to jak mycie zębów, używając samej świadomości.
–
I co dalej? – zapytał, gładząc
mnie po policzku.
–
Nie rozumiem – odpowiedziałam,
marszcząc brwi. Przyglądałam się uważnie jego twarzy, ale nie
potrafiłam doszukać się w niej żadnej wskazówki.
–
Zaliczyłaś anioła, i co teraz?
Otworzyłam
usta, ale po chwili je zamknęłam. Równie dobrze mógł uderzyć
mnie w twarz i efekt byłby taki sam. Zacisnęłam zęby i próbowałam
się odsunąć, ale skutecznie mi to uniemożliwił.
–
Puść mnie – syknęłam, szarpiąc
się, co i tak nic mi nie dało.
–
To odpowiedz.
–
Jakbym chciała cię tylko zaliczyć,
to już dawno by mnie tu nie było – wyrzuciłam z siebie na jednym
wydechu.
–
Więc coś do mnie czujesz? –
Zamarłam, a on przestał mnie przytrzymywać. Patrzył tylko z
zaciekawieniem, gdy w ekspresowym tempie analizowałam to, co sekundy
wcześniej powiedziałam, a przede wszystkim zastanowiłam się nad
jego pytaniem.
Cholera!
Miał rację. Ale dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? Przecież
moje głupie serce przyspieszało za każdym razem, gdy o nim
pomyślałam, tylko wcześniej brałam to za przejaw zdenerwowania.
Cały czas siebie oszukiwałam, sądząc, że chodziło mi tylko o
seks z nim.
Zaśmiałam
się nieco histerycznie, chcąc ukryć swoje zdenerwowanie.
Potrząsnęłam przecząco głową, zsuwając się z łóżka.
Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, po czym, nawet na niego nie
patrząc, ubrałam się.
–
Nie – odpowiedziałam w końcu,
ale on wiedział, że to było jawne kłamstwo, mimo to i tak nic nie
zrobił.
Kilka
dni później „nie” zamieniło się w „tak”, a ja nie
potrafiłam się od niego odciąć. Rumieniłam się jak głupia, gdy
przeciągał spojrzeniem po moim ciele. Czułam motyle w brzuchu, gdy
nasze usta się spotykały. W pewnym momencie całkowicie zapomniałam
o tym, że czekało na mnie zadanie do wykonania. Danayel skutecznie
odwrócił moją uwagę od wszystkiego. To z nim leżałam na
rozgrzanym piasku, nurkowałam w przejrzystej wodzie, tańczyłam do
rana pod rozgwieżdżonym niebem i za każdym razem to w jego łóżku
lądowałam. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym się obudzić, a
jego miałoby nie być. Powinno mnie to przerażać, ale zamiast tego
odczuwałam radość. Jednak paskudny głosik w mojej głowie nie
dawał mi spokoju.
Stałam
w sypialni anioła, wpatrując się w zachodzące słońce za oknem.
Do końca wakacji zostały trzy dni, a ja zawaliłam. Nie wiedziałam,
co na to piekło, ale zdawałam sobie sprawę, że oberwie mi się i
to bardzo.
Z
moich ust wydobyło się ciche westchnienie, a po chwili wzdrygnęłam
się, bo Danayel zmaterializował się za moim plecami. Delikatnie
odsunął włosy na bok, po czym pocałował w kark.
–
Przypomina
rozkwitający kwiat
lotosu.
– Usłyszałam tuż przy uchu.
–
O czym ty mówisz? – Odwróciłam
się twarzą do anioła.
–
Anielski symbol – odpowiedział
zdecydowanie zbyt poważnym tonem, a ja bezwiednie uniosłam dłoń,
aby dotknąć szyi. Pod palcami poczułam delikatne ciepło.
Wpatrywałam się w Danayela, nadal nic nie rozumiejąc. – Od
początku chodziło o ciebie.
–
O mnie? – Zamrugałam
nieprzytomnie, a w mojej głowie trwał armagedon. Jedna myśl goniła
drugą, przywołując wszystko to, co wydarzyło się przez ostatnie
dwa miesiące. Ja miałam zdobyć duszę Sary, a jego przysłali,
żeby ją chronił, nie mogłam stanowić jego celu. – Ale
przecież...
–
Neziana – zaczął ostrożnie –
ja nie chronię dusz, tylko je zdobywam. Moim zadaniem było
przeciągnąć cię na naszą stronę.
–
Od początku wiedziałeś? –
Wpatrywałam się w niego, nie dowierzając, a złość powoli
budziła się we mnie do życia. Poczułam się oszukana,
wykorzystana i zraniona. – I zrobiłeś to wszystko, żeby dobrać
się do mojej duszy?! Zaufałam ci, do cholery!
–
To nie tak! Nie do końca. –
Przytrzymał moje nadgarstki, gdy próbowałam uderzać pięściami w
jego tors. – Miałem zdobyć duszę, ale nie wiedziałem, że
jesteś demonem. A wszystko to, co się między nami wydarzyło, nie
było planowane. Jestem aniołem i nigdy nie sądziłem, że pokocham
demona. Przecież to przeczy wszelkim zasadom, ale jednak się stało.
Nie mogłem wyjawić ci prawdy, bo...
–
Coś ty powiedział? –
Zesztywniałam, a nawet wstrzymałam oddech.
–
Że nie mogłem wyjawić ci prawdy.
Zasady na to nie pozwalają.
–
Nie. – Pokręciłam w zaprzeczeniu
głową, a gdy otworzyłam usta, mój głos zaczął drżeć. –
Kochasz mnie?
–
Tak – odparł bez cienia
wątpliwości i puścił moje ręce. – Kocham.
Przez
chwilę zastanawiałam się, czy to wszystko w ogóle możliwe, czy
jednak to jakieś omamy. Przeczesałam palcami włosy, biorąc
jednocześnie głęboki wdech. Odwróciłam wzrok od anioła i po
prostu wyszłam z sypialni. Zbiegłam po schodach, chcąc wyjść na
zewnątrz. Musiałam ochłonąć i przemyśleć całą sytuację; to,
co usłyszałam i to, czym się stałam, bo demonem przestałam już
być.
–
Nezi? – Sara posłała mi
zaniepokojone spojrzenie, ale tylko potrząsnęłam głową i ją
wyminęłam.
Nie
miałam pojęcia, jak długo szłam brzegiem morza, ale w pewnym
momencie przestały do mnie docierać odgłosy zabawy, która co noc
odbywała się na plaży. Spacer w ogóle nie pomógł mi rozjaśnić
myśli, bo wracałam w nich wciąż do Danayela. Może i początkowo
poczułam złość, lecz ona zniknęła, pozostawiając po sobie
zagubienie i tęsknotę. Nie sądziłam, że ktoś z diabelską duszą
może doznać odkupienia i przejść na drugą stronę, ale skoro na
moim ciele pojawił się anielski symbol, to chyba już się to
stało.
Usiadłam
na piasku, podciągnęłam kolana i objęłam je ramionami.
Przymknęłam na moment powieki i skupiałam się na lekkim wietrze,
który przyjemnie pieścił moją skórę.
–
Mogę? – Usłyszałam gdzieś za
plecami, a moje serce podskoczyło.
–
Yhm... – przytaknęłam, nie
otwierając oczu. Piasek zachrzęścił, a już po chwili poczułam
znajome ciepło obok siebie.
–
Sara martwi się o ciebie. Słyszeli
naszą... sprzeczkę. – Gwałtownie odwróciłam głowę w jego
stronę, a w moich oczach musiało pojawić się coś na kształt
strachu, bo uśmiechnął się delikatnie. – Spokojnie, nie wiedzą,
kim jesteśmy. Nie rozróżniali słów, ale Sara coś wspominała,
że jeśli zraniłem cię tak jak tamten dupek, to obedrze mnie ze
skóry.
–
Zapomniałam już, że nagadałam
jej takich bzdur. – Westchnęłam głośno, odgarniając włosy z
twarzy. – Przepraszam, że uciekłam, ale nie wiedziałam, jak
zareagować. Pierwszy raz ktoś powiedział, że mnie kocha... W
ogóle jak to możliwe? Przecież to są głębokie uczucia, nie
wystarczy przebywać między ludźmi, żeby zacząć kochać. I to? –
Dotknęłam znaku na karku.
–
Miłość
nie
zna granic. – Chwycił moją dłoń i splótł swoje palce z moimi,
po czym uniósł do ust i złożył na niej delikatny pocałunek. –
A skoro anioł może upaść, to demon może się wzbić.
Opowiadanie zostało napisane według wytycznych – motyw wakacji i słowa klucze, takie jak: pocałunek, kwiat, noc, miłość, koszmar.Motyw raczej oklepany, bo wiecie, miłość potrafi zdziałać cuda, ale dobrze mi się ten tekst pisało, no i wydaję mi się, że jest lekki. Bez żadnych zawiłości, ani rozlewu krwi czy coś. ;)