BEZ SERCA


Zatrzymał auto przed blokiem. Przejrzał się we wstecznym lusterku i poprawił włosy, a następnie mankiety bladoniebieskiej koszuli. Zanim wysiadł, sięgnął po płaszcz. Stojąc na chodniku, zarzucił ciężki materiał na ramiona i zerknął na zegarek, który wskazywał, że miał dziesięć minut zapasu. Uśmiechnął się z satysfakcją i ruszył w stronę wejścia do budynku.
Przystanąwszy przy drzwiach, wbił odpowiedni kod, a gdy blokada ustąpiła, wszedł do środka. Przez ułamek sekundy wahał się czy pójść schodami, czy skorzystać z windy, lecz ostatecznie wybrał wspinaczkę na czwarte piętro.
Pogwizdując cicho pod nosem, pokonywał kolejne stopnie. Z każdym przebytym metrem podniecenie coraz silniej dawało o sobie znać. Krew w żyłach nabrała prędkości, dłonie nieznacznie drżały, a mięśnie napięły się wręcz boleśnie.
Przystanął na półpiętrze i przymknął powieki. Gdy wciągnął głęboko w płuca powietrze, przywoływał w pamięci twarze. Jeden oddech – jedna kobieta. Wdech – ciało otulone czerwienią; wydech – bijące równym rytmem serce.
Bezwiednie przesunął palcami między włosami i otworzył oczy. Uśmiechnął się półgębkiem, w pełni odzyskując panowanie nad sobą. Ponownie ruszył schodami, aż dotarł przed ciemnobrązowe drzwi. Spojrzał na tarczę zegarka i śledził uważnie wąską wskazówkę. Gdy sekundnik dotarł do dwunastki, mężczyzna nacisnął na dzwonek.
Nie czekał długo, bo zaledwie kilka sekund. Drzwi się otworzyły, a w progu stanęła Ania w czerwonej, dopasowanej, sięgającej przed kolana sukience. Na kobiecej twarzy widniał uroczy uśmiech, ukazujący niewielkie dołeczki w policzkach.
– Cześć – przywitał się cicho, mierząc jej sylwetkę pożądliwym wzrokiem.
– Hej – odparła, rumieniąc się delikatnie i odruchowo spuściła głowę. Nieco skrępowana wsunęła pukiel kasztanowych włosów za ucho, po czym nieśmiało znów spojrzała na mężczyznę. – Wezmę tylko płaszcz i możemy iść.
– A walizka? – zapytał z zaczepnym uśmiechem.
– Oczywiście – rzuciła, czerwieniąc się jeszcze mocniej. – Rafał, przepraszam, jestem jakaś…
Zaśmiał się cicho i po prostu ją pocałował. Początkowo Ania znieruchomiała i nawet wstrzymała oddech, lecz po chwili odwzajemniła pieszczotę. Wtedy on, jakby nigdy nic, odsunął się i wskazał głową wnętrze mieszkania.
– Wezmę ją i możemy jechać. Nie chciałbym się spóźnić – poinformował, po czym przeszedł obok Ani, ocierając się o nią ramieniem. Chwyciwszy za rączkę walizki, wrócił do drzwi. Nim ponownie przekroczył próg, pochylił się nad kobietą i musnął niemal niewyczuwalnie pełne usta. Prostując się, puścił jej oczko. – Idziemy.
Ania skinęła jedynie głową i pospiesznie zgarnęła płaszcz i torebkę. Drżącymi dłońmi starała się trafić kluczem w dziurkę, ale tym razem to zadanie zdawało się ponad jej umiejętności. Rafał z rozbawieniem przewrócił oczami, po czym, chwyciwszy kobietę za ramiona, odsunął od drzwi.
– Pozwól. – Odebrał klucz i sam bez żadnych problemów umieścił go w zamku, a następnie przekręcił. Gdy oddawał go Ani, bezceremonialnie prześlizgnął wzrokiem po jej ciele, sprawiając, że znów oblała się rumieńcem. – Naprawdę uroczę.
– Dziękuję – wyszeptała, nerwowo oblizując usta. Odchrząknęła, po czym próbowała włożyć płaszcz, lecz i on nie chciał z nią tego dnia współpracować.
– Aniu – zaczął Rafał, przejmując beżowy materiał. Zmrużył delikatnie oczy, a jego twarz wyrażała zatroskanie. – Czym się tak denerwujesz? Zrobiłem coś źle?
– Och – wymsknęło się jej. Wsunęła ręce w rękawy i stanęła twarzą do mężczyzny. – Nie. Oczywiście, że nie. Po prostu… To pierwszy raz, gdy zabierasz mnie do siebie. Mam tremę.
– Yhm… – Skinął głową w zamyśleniu. Po chwili skoncentrował się na zielonych tęczówkach, a jego dłoń powędrowała do zarumienionego policzka. – Nie masz powodu do niepokoju. Obiecałem, że będzie wyjątkowo, prawda?
– Prawda – odparła, uśmiechając się subtelnie. Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w przystojną twarz, po czym odetchnęła głęboko z widoczną ulgą i ruszyła do windy.
Gdy znaleźli się na zewnątrz, Rafał bez słowa podał Ani swoje ramię i poprowadził do auta. Otworzył przed nią drzwi, a następnie schował w bagażniku walizkę. Przed zajęciem miejsca kierowcy spojrzał w niebo. Odruchowo przeczesał palcami czarne włosy, na których swobodnie wylądowały pierwsze płatki śniegu. Ściągając ku sobie poły płaszcza, wsunął się na fotel.
– Zapnij pas – polecił łagodnie, uruchamiając silnik. Dopiero gdy dotarło do niego charakterystyczne kliknięcie, ostrożnie wycofał z miejsca parkingowego. Wrzuciwszy pierwszy bieg, dodał trochę gazu, a auto powoli ruszyło. Wtedy włączył radio, w którym spiker pytał o plany na wieczór i zapewniał, że będzie towarzyszył swoim słuchaczom do późnych godzin. Rafał westchnął ciężko i przewrócił teatralnie oczami, słysząc smętną melodię. – Już chyba bardziej nie mogą obrzydzić tego dnia.
– Przesadzasz – odparła, wodząc wzrokiem po mijanych budynkach. – Oni z tego żyją. Miłość się dobrze sprzedaje.
– I dlatego atakują tym ze wszystkich stron? – zapytał, zerkając na Anię, lecz po chwili na powrót skupił się na drodze. – Ile można? Nawet to. – Wskazał niedbale dłonią na radio.
– Rafał, ale ty też bierzesz w tym udział. – Uśmiechnęła się i taksowała jego profil.
– To co innego – stwierdził, a prawy kącik jego ust uniósł się nieznacznie. – Mi nie chodzi o Walentynki, tylko o czternastego lutego.
– Przecież to jest to samo. – Ania ściągnęła brwi i poprawiła się na fotelu, aby móc lepiej widzieć twarz mężczyzny.
– Nie – stwierdził z pewnością i położył dłoń na kobiecym kolanie, po czym zaczął kreślić palcami niewielkie koła. – To nie to samo. Dziś mija rok, odkąd zaczęliśmy rozmawiać, prawda? – Spojrzał na nią przelotnie, a gdy ona skinęła głową, kontynuował: – Dla mnie to jest ważne i to chcę uczcić. Walentynki to tak przy okazji.
– Niech będzie. – Zaśmiała się cicho i skierowała spojrzenie na szybę, za którą krajobraz znacząco się zmienił.
Po licznych zabudowaniach nie było już śladu. Szerokie pola otaczały drogę z obu stron, a padający na nie śnieg, gdy tylko dotykał ciemnej gleby – znikał.
Z każdą chwilą niebo coraz mocniej szarzało i zdawało się, że godzina była znacznie późniejsza niż w rzeczywistości. Jednak paskudna pogoda w niczym nie przeszkadzała parze. W aucie panowała umiarkowana temperatura, śnieg prószył na zewnątrz, z głośników rozchodziły się nastrojowe melodie, a przede wszystkim oboje czuli się dobrze we własnym towarzystwie, nawet jeśli każde pogrążyło się we własnych myślach.
Rafał w pewnym momencie bezwiednie zwolnił i wrzucił kierunkowskaz, a zaledwie chwilę później skręcił w szutrową drogę, gdzie w oddali majaczyła ściana drzew.
– Spokojnie – rzucił, czując na sobie badawczy wzrok towarzyszki i mimo że ona wyczekiwała rozwinięcia wypowiedzi, on milczał.
W końcu, po kilkunastu minutach i skręcaniu w kolejne dróżki, mężczyzna zatrzymał samochód, wydawałoby się, że pośrodku lasu. Jednak gdy nacisnął odpowiedni przycisk na małym pilocie przy kluczykach, lampy rozpierzchły ciemność, a oczom obojga ukazał się nowoczesny, wręcz futurystyczny dom.
Ania patrzyła na niego z szeroko otwartymi ustami. Co jakiś czas mrugnęła, lecz zdawało się, że nigdy nie oderwie wzroku od budynku.
– Idziemy? – zapytał Rafał, podśmiechując się pod nosem, ale ona nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Westchnął więc ciężko i pomachał dłonią przed jej twarzą. – Aniu? Jesteś tu?
– Tak… tak… – wymamrotała. Przełknęła ciężko ślinę, w końcu skupiła wzrok na mężczyźnie. – Ty naprawdę tutaj mieszkasz?
– Naprawdę – przytaknął i uśmiechnął się półgębkiem. – Mówiłem ci, że to duży dom. I że cenię prywatność.
– Owszem – zgodziła się, ponownie wracając spojrzeniem do budynku. – Ale nie mówiłeś, że zbudowany jest z luster. Nawet nie wiadomo gdzie się zaczyna, a gdzie kończy.
– Bez przesady. – Pochylił się w kierunku kobiety i wskazał palcem punkt gdzieś na prawo. – Jeśli się przyjrzysz, zauważysz, że tam jest załamanie. Widzisz?
– Może i tak – mruknęła, mrużąc oczy i intensywnie wpatrując się we wskazane miejsce. – Ale to nie zmienia faktu, że prawie jest niewidoczny.
– Wtapia się w tło – potwierdził i nie czekając na reakcję Ani, wysiadł z auta. Przeszedł na stronę pasażera, a następnie otworzył drzwi. – Zapraszam.
Ona nadal nie mogła nadziwić się stojącemu przed nią budynkowi, ale posłusznie wysiadła i poczekała, aż Rafał wrócił z jej walizką. Szła za nim, nie odrywając wzroku od lustrzanych powierzchni, a gdy napotkała spojrzenie czekoladowych oczu w odbiciu, znów się zarumieniła.
– To jest naprawdę urocze – powiedział rozbawiony i gestem dłoni zachęcił Anię, aby weszła do środka. Zaraz po przekroczeniu progu pomógł jej ściągnąć płaszcz i razem ze swoim schował go do umieszczonej w ścianie garderoby. – Powinienem powiedzieć to znacznie wcześniej, ale zupełnie odjęło mi mowę. – Zbliżył się i ostrożnie położył dłonie na jej talii. Zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie, przez co omal nie straciła równowagi. Pochylił się i, nim ją pocałował, wyszeptał: – Ślicznie wyglądasz w tej sukience.
Z kobiecych ust wydobył się jęk zawodu, gdy Rafał się od odsunął. Chciała pocałować go jeszcze raz, ale on tylko poruszył przed jej nosem palcem, zupełnie jakby zabraniał czegoś niesfornemu dziecku. Wyciągnął dłoń, którą przyjęła i poprowadził ją w głąb domu, gdzie panował nieprzenikniony mrok.
– Zaczekaj tutaj – wyszeptał Ani do ucha i odszedł, lecz nim zdążyła przyzwyczaić wzrok do ciemności, oślepił ją blask światła. – Tak zdecydowanie lepiej.
Rafał, z dłońmi wciśniętymi do kieszeni spodni, wrócił do Ani i w milczeniu przyglądał się jej twarzy, gdy wodziła szeroko otwartymi oczami po pomieszczeniu.
– I niby nie lubisz Walentynek? – zapytała po dłuższej chwili, mrugając półprzytomnie. Przełknęła głośno ślinę i zrobiła krok do przodu, lecz niemal natychmiast się cofnęła. Odwróciła głowę w kierunku Rafała, biorąc głęboki wdech. – To dla mnie?
– A niby dla kogo? – odpowiadając, uśmiechnął się szelmowsko i zbliżył do kobiety. Stanął za nią i, ułożywszy ręce na kształtnych biodrach, musnął ustami szyję. – To nie do końca tak, że nie lubię. Po prostu drażni mnie, jeśli wszyscy w kółko o tym gadają. Ja wolę działać – stwierdził i subtelnie pchnął Anię, aby ruszyła się z miejsca. – Mówiłaś, że nie przepadasz za czerwonymi.
– Yhm – mruknęła w odpowiedzi. Powoli podeszła do stołu, gdzie stał pokaźny bukiet jej ulubionych herbacianych róż. Przeciągnęła palcami po gładkich płatkach, a jej wzrok powędrował do pozostałych kwiatów, porozstawianych po salonie. – Nie wiem, co powiedzieć.
– Jesteś najlepszy, Rafał – podsunął uprzejmie, nie spuszczając z niej wzroku.
– Jesteś najlepszy, Rafał – powtórzyła z szerokim uśmiechem. Szybko pokonała dzielącą ich odległość i, zarzuciwszy ręce na jego szyję, namiętnie pocałowała. – Dziękuję.
– Nie ma za co. – Puścił do niej oczko i odsunął z twarzy kilka kosmyków ciemnych włosów. – To nie wszystko. Pamiętasz kolację urodzinową?
– Oczywiście – odparła natychmiast i bezwiednie przesunęła językiem po dolnej wardze. – Zamówiłeś te pyszne polędwiczki w borowikach?
– Lepiej. Sam zrobiłem. – Spojrzał na zegarek spoczywający na nadgarstku i zmrużył lekko oczy. – Za siedem minut powinny być gotowe – stwierdził i cmoknął Anię w czubek nosa, po czym wskazał stół, do którego kilka sekund później ją poprowadził. Odsunął krzesło i poczekał, aż usiadła, a następnie przeszedł do części kuchennej.
Pogwizdując pod nosem, wyciągnął z lodówki wino i odkorkował. Z chwilą odłożenia butelki na bok, piekarnik zasygnalizował, że cykl właśnie dobiegł końca i danie było gotowe. Rafał, skupiając się całkowicie na wykonywanych czynnościach, z dozą ostrożności ułożył porcje mięsa na zapiekanym purée, a następnie dodał mieszankę gotowanych warzyw.
Zadowolony z wyglądu talerzy uśmiechnął się nieznacznie i zaniósł je na stół, po czym wrócił po wino.
– Mademoiselle – rzekł, pokazując Ani butelkę, na co ochoczo potaknęła głową.
– Cudownie pachnie – pochwaliła, gdy pochyliła się nad daniem, a w tym samym czasie Rafał zajął miejsce po jej prawej stronie. – I pięknie wygląda. Aż żal jeść.
– Mam nadzieję, że równie dobrze smakuje – mruknął, wyciągając z kieszeni telefon. – Pierwszy raz to robiłem. – Spojrzał na Anię, ale już po chwili skupił się na urządzeniu. Uruchomił odpowiednią aplikację, przeciągnął palcem kilka razy po wyświetlaczu, a wtedy z głośników umieszczonych w ścianach wydobyły się pierwsze dźwięki spokojnej melodii. Wyraźna satysfakcja pojawiła się na jego twarzy, gdy ta kobieca wyrażała zaskoczenie. – Wbrew temu, co myślisz, słucham tego, co mówisz. Wiem, że uwielbiasz pianino.
– Jestem pod wrażeniem – stwierdziła i włożyła do ust pierwszy kęs mięsa. Przymknęła powieki, wydając z siebie cichy pomruk. Gdy otworzyła oczy, dostrzegła, że Rafał wpatrywał się w nią wyczekująco. Wtedy też na jej policzki wypłynął rumieniec, a wzrok bezwiednie powędrował w dół. – Pyszne.
– Cieszę się. Przekażę słowa uznania kucharzowi – odparł wesoło i zabrał się za swoją porcję. Jedli w milczeniu, delektując się posiłkiem i wymieniając się co jakiś czas spojrzeniami i uśmiechami. Z chwilą, gdy na ich talerzach prawie nic nie zostało, Rafał otarł usta chusteczką i uzupełnił kieliszek Ani. – Będzie jeszcze deser – poinformował, odsuwając się od stołu. – Ale musisz mi dać kilka minut.
– Mogę jakoś pomóc? – Również wstała, lecz Rafał pokręcił tylko głową i odebrał od niej talerz. – A mogę chociaż popatrzeć?
– Nie odpuścisz? – zapytał. Jednak dobrze znając odpowiedź, po prostu podał Ani wino i ruszył się z miejsca.
Schowawszy naczynia w zmywarce, Rafał podwinął rękawy koszuli i podszedł do lodówki. Wyciągnął z niej wcześniej przygotowane białka jaj i wlał je do misy robota kuchennego, po czym go uruchomił. Z zamrażarki wyciągnął dwie filiżanki z lodami, z lodówki wycięte biszkoptowe krążki a z szafki metalową blaszkę.
– Dla ciebie czekoladowe ciasto i bakaliowe lody – poinformował, łącząc jedno z drugim. – A dla mnie wanilia i owoce leśne.
– Nie wiedziałam, że znasz się na kuchni – stwierdziła. Przysunąwszy się bliżej, przyglądała się, jak Rafał wsypywał odmierzoną porcję cukru do białek, po czym za pomocą dotykowego panelu ustawił piekarnik.
– Jestem człowiekiem o wielu talentach. – Odczekał chwilę, a gdy się upewnił co do konsystencji ubitej piany, wyłączył robota. Wprawionym ruchem szczelnie pokrył lody białkami i bez zbędnej zwłoki umieścił je w piekarniku. – Dwie minuty. Co prawda nie wszystkie jeszcze poznałaś, ale to nic straconego.
– Mam taką nadzieję – odparła i upiła niewielki łyk wina.
– Wszystko w swoim czasie – powiedział bardziej do siebie niż do niej, a na jego twarzy pojawił się nieco tajemniczy uśmiech. Z szafki nad głową wyciągnął dwa deserowe talerzyki i sięgnął po rękawicę kuchenną. – Możesz wracać do stołu. Dosłownie chwila i gotowe.
Ania nie protestowała. Wręcz przeciwnie. Posłusznie udała się do części salonowej i zajęła swoje miejsce. Odstawiła kieliszek, wygładziła materiał sukienki i, zaplatając palce na kolanach, czekała na Rafała, który jak zapowiedział, dołączył do niej chwilę później razem z niezwykłym deserem.
– Niesamowite. – Ania wpatrywała się ze zdumieniem w bezę po tym, jak przecięła ją widelczykiem. – Jak to możliwe, że lody się nie rozpuściły?
– Magia – odparł ze śmiechem i chwycił za kieliszek. – Za ten rok.
– Za ten rok – powtórzyła z zadowoleniem, a gdy po pomieszczeniu rozszedł się brzdęk szkła, wróciła do deseru.
Delektowała się lodami i kruchą bezą, słuchając przyjemnych dla ucha dźwięków pianina. Jej wzrok spoczął na bukiecie herbacianych róż, a przyjemne ciepło rozlało się w okolicach serca. Przeniosła spojrzenie na Rafała i po prostu na niego patrzyła. Jednak po paru sekundach zamrugała kilkakrotnie, chcąc wyostrzyć obraz przed oczami, który to niespodziewanie zaczął się rozmazywać. Z każdą kolejną chwilą było jej coraz gorzej. Głowa ciążyła, tak samo jak powieki, które z trudem utrzymywała uniesione. Dłoń z widelczykiem opadła bezwładnie na stół, a sama kobieta zsunęła się z krzesła. Przed upadkiem na podłogę ochronił ją Rafał, gdy z dziecinną wręcz łatwością wziął na ręce. Nim całkiem odpłynęła, poczuła na skroni chłodne usta i usłyszała głos wydobywający się jakby zza grubej tafli szkła:
– Właśnie tak, śpij.
Rafał poprawił chwyt na drobnym kobiecym ciele, uśmiechnął się z wyższością i skierował kroki w głąb domu. Bez większego wysiłku zszedł po schodach do piwnicy, a gdy tylko przekroczył jej próg, lampy umieszczone pod sufitem rozbłysnęły białym, wręcz sterylnym światłem.
Przeszedł przez pomieszczenie do znajdującego się pośrodku stalowego stołu i delikatnie ułożył na nim nieruchome ciało. Odwracając się, zaczął rozpinać mankiety i podszedł do długiego biurka, gdzie cicho pracowały trzy niezależne komputery. Przyjrzawszy się uważnie każdemu z monitorów, ściągnął koszulę i odniósł ją do wąskiej szafy znajdującej się tuż przy drzwiach. Gdy ubrał zwykły czarny podkoszulek, wrócił do biurka i usiadł. Przysuwając bliżej siebie klawiaturę, zmrużył odrobinę oczy i przyglądał się dziewczynie z drugiego monitora, która właśnie przebywała w swoim mieszkaniu i nawet nie przypuszczała, iż była obserwowana.
Kpiący uśmiech pojawił się na twarzy Rafała, a palce wystukały wiadomość. Nie czekał długo, bo blondynka mimo zaskoczenia niemal natychmiast wysłała odpowiedź i przygryzając dolną wargę, nie odrywała wzroku od okna komunikatora.
Mężczyzna podtrzymywał konwersację, co jakiś czas zaglądając w pliki z zebranymi informacjami o dziewczynie – i umiejętnie je wykorzystywał. Wiedział o niej praktycznie wszystko, o czym ona, na swoje nieszczęście nie miała bladego pojęcia. Z wręcz nieprawdopodobną łatwością dała się oczarować i po ponad godzinnej rozmowie bez wahania przesłała mu swój numer komórkowy. Wtedy też on pożegnał się, tłumacząc, że pracuje nawet w walentynki i czeka na niego ważny projekt.
Widział wyraźnie, że ta wiadomość zasmuciła dziewczynę, ale to tylko wywołało u niego zadowolenie. Plan szedł zgodnie z założeniami, a świadomość, że miał nad wszystkim kontrolę, tylko dodatkowo łechtała jego ego.
Spojrzał przez ramię na nadal śpiącą kobietę, a następnie na zegarek. Ściągnął go, odłożył na blat i jeszcze przez chwilę podziwiał filigranową blondynkę, nadal tkwiącą przed własnym laptopem.
Kącik męskich ust powędrował ku górze, a ich właściciel wyłączył komputery i wstał. Z wolna podszedł do Ani i z czułością przeciągnął palcami po jej policzku, nagle zupełnie zapominając o Pauli. W tamtym momencie liczyła się tylko zielonooka piękność, która już na zawsze miała należeć do niego. Przymknął powieki i zrobił kilka głębokich wdechów. Gdy otworzył oczy, nie było już w nich śladu po jakichkolwiek uczuciach wyższych. Z chłodną obojętnością zaczął ją rozbierać. Ubrania umieścił w znajdującej się pod ścianą i zamykanej na kłódkę szafie, zaraz obok innych przezroczystych worków z czerwonym materiałem wewnątrz. Dokładnie zmył z kobiecej twarzy makijaż, a nawet umył długie włosy i je wysuszył. Gdy zaczęła mamrotać niezrozumiale pod nosem, przypiął ją pasami za nadgarstki i kostki do stołu. I czekał cierpliwe, aż się wybudzi.
A ona balansowała gdzieś na granicy snu i jawy, nie potrafiąc odróżnić jednego od drugiego. Na języku nadal czuła smak bakalii, a do uszu docierały dźwięki pianina, lecz to chłód otulający ciało zdawał się realniejszy niż wszystko inne.
Wzdrygnęła się mimowolnie i chciała otworzyć oczy, jednak powieki były jak z ołowiu i nawet nie drgnęły. Dopiero po kilku próbach udało się je odrobinę unieść, lecz nim zdążyła cokolwiek zobaczyć, znów opadły.
Wtedy też coś się zmieniło. Uspokajające dźwięki uleciały, zastąpione przez dziwne szumy, których nie zdołała przypasować do niczego, co znała. Mgła otępienia powoli opadała, a Ania sukcesywnie odzyskiwała świadomość. Gdy w końcu uniosła powieki, zamrugała szybko, chcąc przyzwyczaić wzrok do ostrego światła. Paniczny strach obudził się w niej nagle, sprawiając, że serce znacznie przyspieszyło swój rytm i uderzało głośno, wręcz rozpaczliwie. Szarpnęła się gwałtownie, lecz bez efektu. Jedynie dotarło do niej, iż została unieruchomiona.
– Tęskniłem – wyszeptał Rafał, pochylając się i gładząc Anię po kasztanowych włosach. Złożył subtelny pocałunek na jej czole i puścił oczko. – Już niedługo.
– O czym… – zaczęła, z trudem powstrzymując łzy.
– Ciii… – Przyłożył palec wskazujący do warg. – Wszystko w swoim czasie.
Zmierzył błyszczącym wzrokiem leżące na stole ciało, po czym przeciągnął po nagiej skórze opuszkami. Zadrżał mimowolnie od budzącego się w nim podniecenia. Jak w transie zamknął oczy i unosząc twarz, delektował się bolesnym, ale jednocześnie przyjemnym napięciem mięśni. Gdy fala rozkoszy minęła, pozostawiając lekką ekscytację, uśmiechnął się i oparł głowę o pierś kobiety, gdzie szaleńczo biło jej serce.
– Uwielbiam ten dźwięk. Każde ma swój własny rytm, ton. Grają zupełnie różne melodie – stwierdził i z aż nazbyt widoczną niechęcią się odsunął. W skupieniu omiótł wzrokiem delikatną twarz, a na jego ustach ponownie zagościł uśmiech, jednak tym razem prezentował on czystą dziecięcą radość. – Twoje już zawsze będzie należało tylko do mnie. Nigdy się nie zestarzejesz. Twa uroda nigdy nie przeminie.
Ignorując panikę i łzy w kobiecych oczach, a także przeciągły szloch, obszedł stół i sięgnął po przygotowaną wcześniej strzykawkę. Uderzył kilka razy palcami o plastik, przyglądając się wzburzonej substancji.
– Co chcesz zrobić? – wydusiła drżącym głosem, sprawiając, iż mężczyzna spojrzał na nią szczerze zaskoczony.
– To chyba dość oczywiste, Aniu, prawda? – Uniósł brew, a po chwili westchnął ostentacyjnie i przeczesał palcami włosy. – Sądziłem, że jesteś inteligentniejsza.
– Proszę... – wyszlochała ledwie słyszalnie i szarpnęła nogami i rękoma. – Błagam…
– O co prosisz i błagasz? – zapytał i ponownie się nad nią pochylił. – O uwolnienie? Darowanie życia? – Ściągnął brwi, a już po chwili pokręcił z rozbawieniem głową. – Zrobiłbym to, gdybym miał serce.
– Nikomu nic nie powiem, przysięgam…
– Trupy nie mówią, więc… sama rozumiesz. – Uśmiechnął się krzywo i wyprostował, po czym wzruszył niedbale ramionami. – Jeśli cię to pocieszy, to nie jesteś pierwszą. I nie ostatnią.
– Dlaczego to robisz? – wyszeptała z przerażeniem, nie spuszczając z niego wzroku. Łzy znów popłynęły z jej oczu, a z gardła wydobył się kolejny szloch. – Jesteś potworem.
– Ja potworem? Potworem była ta, która mi je zabrała – wycedził przez zęby, nagle poważniejąc. Przyłożył wolną dłoń do klatki piersiowej w miejscu, gdzie powinno bić jego serce i przez kilka chwil uderzał, naśladując jego rytm. – Wiele lat temu poznałem cudowną kobietę. Niestety ona nie była tak uprzejma jak ja. Miałaś wyjątkowe walentynki. Idealne. Ja miałem tylko ból i pustkę, gdy tak po prostu wyrwała mi serce. Początkowo nieśmiertelność wydawała się istnym darem od Boga, lecz ostatecznie okazała się gorsza niż piekielne otchłanie. Masz pojęcie, jak to jest? Z roku na rok uczucia zanikają, zmysły tępieją, dźwięki cichną, a kolory blakną. Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, ile muszę włożyć wysiłku w to, aby znów coś poczuć. – Wróciwszy do poprzedniej pozycji, złożył subtelny pocałunek na jej czole i, nim zdążyła się zorientować, wbił igłę w ramię. – Suksametonium. Mówiłem, że mam wiele talentów. To nie potrwa długo.
Prostując się, odrzucił strzykawkę. Bezwiednie zaplótł ręce za głową i po prostu patrzył. Początkowo Ania szamotała się uparcie, lecz szybko straciła władzę nad własnym ciałem i leżała nieruchomo, z trudem łapiąc kolejne wdechy. W płucach zaczęło brakować tlenu, łzy nieustannie wypływały z szeroko otwartych oczu, a świadomość o nadchodzącym końcu rozrywała duszę na strzępy.
Przeciągły świst był ostatnim dźwiękiem, jaki wydała z siebie kobieta. Serce nie wytrzymało i postanowiło zaprzestać swej pracy, pozostawiając Anię ze szklistym spojrzeniem wbitym w sufit i lekko rozchylonymi ustami. Rafał za to uśmiechnął się zadowolony i podszedł do metalowych drzwi zamykanych na zamek z szyfrem. Bezwiednie wbił kod, po czym przesunął wzrokiem po zawartości szafy. Pogwizdując wesoło, wyciągnął z niej zestaw narzędzi chirurgicznych i ułożył go równo na przesuwnym stoliku. Sięgnął również po rękawiczki lateksowe, które starannie naciągnął na ręce, po czym ponownie stanął przy boku Ani.
W drżącej z podniecenia dłoni znalazł się skalpel, lecz gdy tylko jego czubek zetknął się z subtelnie opaloną skórą, przestał się trząść. Rafał wprawionym ruchem poprowadził narzędzie od początku do końca mostka i zamarł w oczekiwaniu na krew. Doczekawszy się pierwszych szkarłatnych kropli, oblizał usta.
Dostanie się do serca Ani wydało mu się niezwykle łatwe. Nie napotkał żadnych trudności czy nieoczekiwanych zdarzeń. Nawet łamanie kości i ich rozszerzenie kosztowało go znacznie mniej wysiłku, niż początkowo zakładał.
Gdy w końcu założył ostatnią klamrę, która sprawiała, iż serce Ani pozostawało na widoku, przepchnął stół w miejsce, gdzie mógł zająć się balsamacją ciała. Po kilku godzinach kobieta wyglądała na zdrowszą niż kiedykolwiek, jednak dziura w klatce piersiowej zdradzała jej faktyczny stan. Mimo to Rafał wpatrywał się w nią z zachwytem i nawet kilka razy skinął sobie głową ze szczerym uznaniem.
Odetchnął zmęczony, lecz nie zamierzał odpoczywać. Zmył z siebie krew, jak i również jej pozostałości z Ani, po czym otworzył ukryte pomieszczenie za piwniczną ścianą. Wtedy jego oczom ukazało się kilkadziesiąt przeszklonych szkatuł z sercami w fenoloftaleinie, ale również sześć dwumetrowych gablot. W pięciu znajdowały się ciała pięknych, młodych kobiet, które – gdyby patrzeć tylko na twarze – wydawały się pogrążone w głębokim śnie.
Rafał dumnie wypiął pierś, obejmując spojrzeniem swoje trofea, po czym otworzył pustą gablotę. Ostrożnie umieścił w niej Anię, trzykrotnie sprawdzając, czy wszystkie zaczepy były na swoich miejscach i spełniały wyznaczone im zadania. Gdy zamknął przeszklone drzwi, na ich dole starannie przyczepił złotą tabliczkę z wygrawerowanym napisem „Walentynki 2020”.